Moja ambiwalencja przechodzi już samą siebie. Mam pomysł na milion fotografii i zero chęci na wyjście . Jestem zdemotywowana brakiem śniegu... światełka choinkowe mnie nie cieszą. Jestem zła na siebie za moją irracjonalną nieodpowiedzialność i momentami już chce mi się płakać bo jestem bezsilnie bierna. Zapach się zmienił na "zapach wrzątku" a ja nie potrafię już nawet odróżnić pomarańczy od grapefruita... Mam nadzieję , że nadchodzące dni przyniosą mi psychiczną ulgę i odprężenie, oraz masę motywacji na styczeń.
Obyśmy dali rade.
Zamykam oczy i znikam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz