Listopad pachnie za oknem.
Jest złoto-deszczowo i paskudnie ciepło. Wilgotne powietrze wdziera się przez nozdrza w czasie nocnych spacerów. Piję wino i krzyczę na opadające kwiaty. Chwilami palę papierosy, ale nie wiele bo to przecież głupie i niezdrowe.
Pan rzęzi , że to tak , że to srak , że to inaczej, dorastamy sobie razem.
Ostatnio płakałam, bo było mi dziwnie źle, chyba byłam zmęczona, on tulił .
Później się śmiałam, byłam dumna i zadowolona, a on tulił.
To chyba nie zdrowe takie tulenie.
Teraz mam kilka chwil dla siebie, pomiędzy pracą szkołą i szkoło-pracą gdzieś tam sobie pływam w eterze. Nawet przyjemne to , łechce mnie pod podbródkiem. Pan Ł krzyczy , że nie piszę, że usiadłam na dupsku, że słomiany zapał.
Bałagan mam w głowie. W kuchni też. Kurwa.
Nie pozdrawiam
xoxo pannap/.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz