Przeorałam partycję D w poszukiwaniu jakichś domniemanych niezawodnych ujęć - nie nie znalazłam.
Szukałam też przestrzenno-emocjonalnych kadrów - ależ skądże znowu.
Wszelkie zakazane foldery zostały otrzepane z kosmicznego pyłu i kurzu. Ba... nawet włączyłam drugi komputer ... i nic.
Jeśli szybko czegoś nie stworzę, nie ogarnę jakiegoś mocno zajmującego prodżektu, to się po prostu wypalę.
Zamawiam sobie uśmiech. Kreuję nowości.
Dziś w ruch poszły nożyczki. Skończyło się na kolejnych zniszczonych jeansach i bólu mojej ręki. Czuję się troszeczkę jak główny bohater "Ręki mistrza" z tym że ja nie mam fantomowej ręki... (chyba)?
Ale mam za to fantomowe sny. Znów rzeczywistość przeplata mi się z fantazją, a juź myślałam , że działam tak tylko po prochach.
Jestem oazą spokoju. Sączę herbatę, wsłuchuję się w stukanie klawiszy i chłonę muzykę mojego świata. Na nowo zakochuję się w zapachu mojego pokoju. Skrupulatnie kolekcjonuję każdy najmniejszy szmer i powiew wiatru z otwartego okna. Oglądam zdjęcia. Jakoś nie potrafię wyjąć ich z ramek i zamienić na nowe. Pomimo tego jak wiele kosztuje mnie patrzenie na nie, uśmiecham się . Wspomnienia to najcenniejsza rzecz na świecie. Nie chce by zostały zatrute niepotrzebną intrygą. Już nie.
Ponadto ciągle spotykam nowe "ja". I gubię się w nim. Tu powinien być któryś z moich nieudolnych wierszy o pięciolinii życia, ale nawet nie chcę już szukać go pośród tych innych, jeszcze gorszych. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio coś napisałam. Nie jest dobrze.
ZmykamLove.
Przy każdej zmianie nazwy znikasz mi z ulubionych, czy jak to się tutaj nazywa wrrr :D
OdpowiedzUsuń