piątek, 13 maja 2016

fantasmagorie , mimowolne upadanie.

Wzloty,
idę do góry,
pnę się po gałąskach,
irracjonalnej bezczynności.

Upadki,
kiedy blaknę,
poniekąd niodwracalnie,
zmieniam pastelowe barwy.

Nonsens,
wszechobecnie
niedoskonała nagość
determinuje nierozsądnie.

Cisza,
gdy odnawiam,
manipuluję farbą,
groteskowe łączenie,
farby , miłości i strachu.

Popisałam, bo lubię gdy jest popisane.
Smacznie mi dziś i pastelowo , choć brakuje trochę kardamonu i szczypty imbiru, który by rozgrzał moje zlodowaciałe serce. Wyczuwam pewną dozę euforii i zakłopotania. W powietrzu ciepło, lepko i łagodnie. Mogę biec przed siebie w samych szortach w środku nocy przez las. Pozbyłam się niepokoju. Czy to pozytywne czy też już na granicy szaleństwa ? słyszę echo uderzeń mojego serca , dziwne. Myślałam że już dawno przestało bić. Jestem zmeczona, noszeniem głowy w chumrach i pomiedzy wersetami moich myśli. Nawarstwiam sobie niezależności, ale pisać dalej nie umiem. Przypomnij sobie , kocie z przetrąconym kręgosłupem.


Skończyłam się znów,
Jest dobrze,
Dobranoc, nie pozdrawiam.

pannap/.









1 komentarz:

  1. A ja pozdrawiam. :) Życzę więcej kardamonu i imbiru dla pogody ducha. :) Miłe dla oka zdjęcia. :)

    OdpowiedzUsuń