poniedziałek, 26 grudnia 2011

Blue Jeans

You were sorta punk rock, I grew up on hip hop
But you fit me better than my favorite sweater, and I know
That love is mean, and love hurts
But I still remember that day we met in December, oh baby!

I will love you till the end of time
I would wait a million years
Promise you'll remember that you're mine
Baby can you see through the tears
Love you more, than those b*tches before
Say you'll remember, oh baby, say you'll remember.

Niech zachwycą nas pejzaże.
Nocny ogród doznań nieastralnych,
Jak nikłe odczucie przemijania czasu,
Bo nocą rodzą się dziela realnie mistyczne,
nocą rodzi się poezja liryczna,
muzyka i majestat jedynej milosci,
Tej pięknie delikatnej jak różane płatki,
I bolesnej jak ciernie łodyzki ,
Miłosć jest bitwą
na smierć i na życie
jak pamięć testamentu
wiernosć i zdrada
kobieta i mezczyzna
W nocnym ogrodzie przeżyć domniemanych. 



 Z przedmiotu kochania -
W podmiot kochający.



niedziela, 25 grudnia 2011

pyskata miłość.

Reklama mojej Cherry Coke. W pokoju błyszczą jedynie choinkowe światełka .
Ja skulona pod kocem i słuchawkami na uszach zachwycam się podebranymi Kindze dźwiękami Blue Jeans i myślę o moich czekoladowych oczach. Wiele się zmieniło, jeszcze więcej może się zmienić.
Budzę się z uśmiechem na ustach i nową energią , zarówno potencjalną jak i kinetyczną [xD]
Pozytywnie, chcę siły ognia by świecić jasno jak pochodnia i oświetlać Ci życie blaskiem mojej rudej elokwencji.

sobota, 24 grudnia 2011

Buon Natale.


Degrengolada. Drugi post... Kreujące inspirację spojrzenie wstecz przy tchnieniu nowych muzycznych tonów. Tworzę pastisz dla moich dotychczasowych zainteresowań. Przerysowuję wiem, tworzę nową tożsamość przez co łatwiej mi oddać uczucia. Moje pastele zastępuję kontrastem, zdecydowaną grubą kreską oddzielając już zamykający się rozdział. Kolor i miłość.

Czekam na zdjęcia z mężczyzną o brązowych oczach :*





Redhoci tak z okazji mojego humoru dzisiejszego natomiast La Roux już ze specjalną dedykacją dla pana R :*





piątek, 23 grudnia 2011

Egzoteryczna czerwień.

Osobliwa pobudka... lekka niesubordynacja . Aromat przyprawy korzennej unoszący zmysły 3cm ponad ziemią lekko przyprószoną śniegiem. Mandarynkowa woń rozlewająca się po kuchni złamana nutą kardamonu i grzanego wina.
Mistyczna moc muzyki , lekkie nuty płynące pod sufitem, opływające chwilę temu zawieszoną jemiołę, skądś wdziera się świeży podmuch zimy ... kot kurczy się na kolanach cicho pomrukując z dezaprobatą.
Herbata - owszem jest, świeżo zaparzona, stoi na blacie biurka i czeka , rozpraszając mnie i odwodząc od domowych obowiązków, popołudnie bezkarnie cytrynowe? Być może. Karmelowy wieczór i jaśminowa noc. Szkoda tylko , że tak daleko od moich ukochanych brązów, których szukam na próżno rozglądając się dokoła - bez Tego zapachu... którego tak mi brakuje za każdym razem gdy przypadkiem zanucę between two points. Czuję że się zatracam, zatapiam się cała i znikam. Piękne uczucia na piękne czasy.

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Pachniała jak Paryż.

Moja ambiwalencja przechodzi już samą siebie. Mam pomysł na milion fotografii i zero chęci na wyjście . Jestem zdemotywowana brakiem śniegu... światełka choinkowe mnie nie cieszą. Jestem zła na siebie za moją irracjonalną nieodpowiedzialność i momentami już chce mi się płakać bo jestem bezsilnie bierna. Zapach się zmienił na "zapach wrzątku" a ja nie potrafię już nawet odróżnić pomarańczy od grapefruita...  Mam nadzieję , że nadchodzące dni przyniosą mi psychiczną ulgę i odprężenie, oraz masę motywacji na styczeń.

Obyśmy dali rade.

Zamykam oczy i znikam.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Wybitnie zmienny.

Od wczoraj leżymy w tonie chusteczek higienicznych, pijąc hektolitry herbaty i jedząc na siłę. Moi drodzy PaulowoMartowe przeziębienie. Nienawidzę tak ambiwalentnych doznań. Czuję , że jedna stopa jest ciepła , a druga zimna. Jak to jest w ogóle możliwe?

Obejrzałam dziś chyba ze 4 odcinki House'a przerywane nic nie wnoszącym w moje życie snem. Wszystko mnie dziś męczy. Potrzebuje ciepłych ramion i dużo miłości. Jest piękny czas... Przytłumione lampki migoczą swoją zmiennością. A mnie jest dziwnie ciepło w środku.









wtorek, 6 grudnia 2011

Powinnam.

A co powinnaś... to Ty już wiesz to najlepiej Zwykła noc spędzona w Twoim mózgu . Obce ciała, psychicznie nadzy razem w łóżku. I mówię szczerze - nie wiem co miałbym wybrać Ale nie ma różnicy, bo po tej nocy zbyt bliska To tylko słowa, możesz brać mnie na dystans. Ale zobacz, po drugie nie chcę chwili wykorzystać A słowa to ja, nie chcę sprzedawać pomysłów Nie karmię Twoich potrzeb, stoję nagi pośród tych słów.

Osobowość i symfonia. Wtedy ma to sens.



Wstałam dziś o 6.30, ubrałam się, wypiłam kawę umyłam ząbki i pobiegłam ... wsiadłam w 182 i pojechałam . Spędziłam dziś 3 h w różnych środkach transportu, ale muszę przyznać że warto było, tylko po to by zobaczyć choć odrobinę radości na twarzy mojej Mam.

Teraz leżę w łóżku i nie mogę zasnąć, chciałabym żeby wszystko na chwilę przestalo istnieć. Chcę czuć dotyk delikatnej skóry i zapach... i w ogóle chcę i wiem że powinnam, ale nie wiem co.

piątek, 2 grudnia 2011

Jak nie ty to kto?

Sensacja , mnóstwo ludzi. Zagubienie. Nie!

Jest pięknie. Koncert O.S.T.R uważamy za jeden z lepszych koncertów. Zdecydowanie było bardzo sympatycznie. After, też był niczego sobie. Kilka godzin spędzonych na parkiecie w Ministerstwie, dłuuuga droga do domu. Autopilot. A potem... a potem to ja nie wiem czy to był już sen czy jeszcze rzeczywistość. Ale było @#$#%%^e.!

Będzie co opowiadać dzieciom xD

Znów kawa, znów papieros, znów myśli...
Już nie wiem czy powinnam tak często się nad tym wszystkim zastanawiać. Wyczuwam ...

I tak w ogóle, to gdzie ty jesteś, że Cię tu nie ma?

Chillujemy, może wyjdziemy dziś , pośmiać się z innych. Zabawić się jeszcze raz. Aż dziwne ...





poniedziałek, 28 listopada 2011

Naiv-ne pytania.

Mocny powrót do korzeni, od trzech dni w moim życiu królują M.Manson , IM , Disturbed i Cooooma... No, przeplatane jakimiś dubstepami ;P
Zmieniamy się nie do poznania, normalnie matamorfoza życia, a co najpiękniejsze wcale się tym nie przejmuje. Czyż to nie piękne?
Wróciłyśmy ze spaceru.
Wypijamy kawę.
Lecimy.
Kocham.







Chylińska wkradła się oknem, a w powietrzu dziś unosi się zapach wiśniowej vanilli. 
Gardłowo udaję Noemi śpiewając włoskie ballady, leżąc na kanapie z gitarą i Mart.
Wszystko mogłoby się dziś zdarzyć. Nadzieja rodzi nowe obietnice. Obietnice rodzą chęci. Chęci są już tylko czystą iluzją. Jestem wielbicielką iluzji-od dziś. Jednak jest jakoś pusto, gdzie się podziały moje czekoladowe brązy?

czwartek, 24 listopada 2011

Zadzwoń do mnie rano, ale zrozum najpierw...

Przeorałam partycję D w poszukiwaniu jakichś domniemanych niezawodnych ujęć - nie nie znalazłam.
Szukałam też przestrzenno-emocjonalnych kadrów - ależ skądże znowu.
Wszelkie zakazane foldery zostały otrzepane z kosmicznego pyłu i kurzu. Ba... nawet włączyłam drugi komputer ... i nic.
Jeśli szybko czegoś nie stworzę, nie ogarnę jakiegoś mocno zajmującego prodżektu, to się po prostu wypalę.

Zamawiam sobie uśmiech. Kreuję nowości.
Dziś w ruch poszły nożyczki. Skończyło się na kolejnych zniszczonych jeansach i bólu mojej ręki. Czuję się troszeczkę jak główny bohater "Ręki mistrza" z tym że ja nie mam fantomowej ręki... (chyba)?

Ale mam za to fantomowe sny. Znów rzeczywistość przeplata mi się z fantazją, a juź myślałam , że działam tak tylko po prochach.
Jestem oazą spokoju. Sączę herbatę, wsłuchuję się w stukanie klawiszy i chłonę muzykę mojego świata. Na nowo zakochuję się w zapachu mojego pokoju. Skrupulatnie kolekcjonuję każdy najmniejszy szmer i powiew wiatru z otwartego okna. Oglądam zdjęcia. Jakoś nie potrafię wyjąć ich z ramek i zamienić na nowe. Pomimo tego jak wiele kosztuje mnie patrzenie na nie, uśmiecham się . Wspomnienia to najcenniejsza rzecz na świecie. Nie chce by zostały zatrute niepotrzebną intrygą. Już nie.


Ponadto ciągle spotykam nowe "ja".  I gubię się w nim. Tu powinien być któryś z moich nieudolnych wierszy o pięciolinii życia, ale nawet nie chcę już szukać go pośród tych innych, jeszcze gorszych. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio coś napisałam. Nie jest dobrze.

ZmykamLove.



niedziela, 20 listopada 2011

Obligatoryjna nie-rzeczywistość,

Jedenaście minut to zbyt mało by wyrazić cały ogrom tłoczących się w mej czerwonej myślotsiewni spraw. Motywy do tego stopnia się przeplatają, że nie słyszę już nic poza głuchym jednostajnie pięknym dźwiękiem.
Ej uno momento.. zatracam się. A tak przecież nie wolno. Ale jak tu nie stracić głowy dla kilku bezcennych momentów.

Tylko jedna chwila jak fenoloftaleina zabarwi dzień. Questa e una storia importante per mia vita.

Muszę się pozbierać bo myślę po włosku, myślę muzycznie. Przeżywam zbyt intensywnie. Jestem nieobliczalna i muszę to opanować zanim zrobię coś czego będę... a z resztą już za późno na taką skruchę. Rachunek sumienia i postanowienie poprawy biją się z czekoladowymi brązami.

Dziś bez zdjęć. Nie mam teraz siły na takie przyziemne konstelacje jak zdjęcia. Zwariowałam.

czwartek, 17 listopada 2011

Chyba że podasz mi dłoń.

Pięknie jest , prawda?

Muzyka przeplata się z mentolowym dymem i czekoladowym spojrzeniem moich marzeń. Aromat świeżo zaparzonej kawy rozchodzi się po kuchni , a Ja cicho pomrukuję obserwując sytuację. Potrzebuję jeszcze raz... i jeszcze, a potem jeszcze milion. Tańczyć w klubie po piwie, dwóch, no ewentualnie siedmiu i cieszyć się. Znów jestem małą szaloną Paulą za którą tak tęskniłam przez ostatni rok.
Jakoś tak mi chłodno, potrzebuję ciepłych ramion.

Dla was bezgłowi rycerze: Mart i Kubuchny :*


sobota, 12 listopada 2011

Nic może stać się wszystkim, ale po co?

Mrużę oczy i patrzę przez palce na Twoje postępowanie. Przestałam się przejmować i znów jestem bierna. Tak wiele mi się wydawało, że aż zabawnie jest uświadomić sobie , że to tylko przewidzenia.

Jestem obecnie mocno zakochana i zauroczona. Wszędzie kolorowe dźwięki , wszędzie matowe wspomnienia, wszędzie czekoladowe myśli. Potrafię teraz zakochać się we wszystkim i spontanicznie odczuwać.
Już jestem, tak.

Wreszcie udało się spełnić aktową sesję łazienkową. Bardzo spontanicznie, ale jakże pięknie (jednakże większości zdjęć nie będziemy mogły tutaj umieścić ) :))



czwartek, 10 listopada 2011

Tryptyk listopadowy.

Brązy , odcienie granatu... musztardowy żółty i moje gorące czerwienie, pastel... i kontrast. Zróżnicowanie godne artysty. Czuję malinowe ciepło. Układy pudrowego oddechu. Mimowolnie rozkładające się ulotnie faktury myśli. Niescalone motywy purpurowego deszczu. Żyję kolorem mojej muzyki. Czuję rytm malujący ciągłe tęsknoty. I znów te brązy... czekoladowe brązy...
Teraz mogę pokochać tylko moją osobistą niematerialność.

Makes you feel much better
Than you ever can

You cant touch it see it breathe it
Feel its all you can...


I'm helpless, it's gonna get us before we get this,
I wanna kiss you goodbye...



czwartek, 3 listopada 2011

Teo(filo)centryzm.

Dalej zasmarkana , ale za to jak odprężona , wypoczęta i rozmyślająca nad sensem absolutu ja, postanowiłam  zacząć tresurę mojego nowego modela . Z tej okazji spędziłyśmy razem z Teofilem około 2 h , żeby zrobić choć jedno zdjęcie z którego pani Czerw'Ona będzie zadowolona i nawet nam się to udało. ;)

Przedstawiam Teosia!







niedziela, 30 października 2011

Irracjonalna Vanillia

Rozrywa mi płuca, nie mogę wydobyć z siebie nic poza nieartykułowanymi dźwiękami , na migi błagam o coś rozgrzewającego i siedzę w łóżku z toną chusteczek higienicznych lecz z uśmiechem na twarzy bo BYŁO WARTO.
Jestem zawrotnie i przewrotnie szczęśliwa, znalazłam pendrive , nastroiłam moją biedną zakurzoną gitarę,
wyczyściłam obiektywy , a teraz rozkoszuję się kojącymi dźwiękami Johna Mayera i rozmyślam nad sensem personalnym jednostki.