poniedziałek, 19 grudnia 2011

Pachniała jak Paryż.

Moja ambiwalencja przechodzi już samą siebie. Mam pomysł na milion fotografii i zero chęci na wyjście . Jestem zdemotywowana brakiem śniegu... światełka choinkowe mnie nie cieszą. Jestem zła na siebie za moją irracjonalną nieodpowiedzialność i momentami już chce mi się płakać bo jestem bezsilnie bierna. Zapach się zmienił na "zapach wrzątku" a ja nie potrafię już nawet odróżnić pomarańczy od grapefruita...  Mam nadzieję , że nadchodzące dni przyniosą mi psychiczną ulgę i odprężenie, oraz masę motywacji na styczeń.

Obyśmy dali rade.

Zamykam oczy i znikam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz